sobota, 2 lipca 2016

Podsumowując... (+zdjęcia)

Cześć wszystkim!

Jestem po kuracji, jednak pozostaję na tak zwanym "podtrzymaniu". Zamiast 50mg przyjmuję 5mg i będę łykać tę dawkę kilka miesięcy, żeby podtrzymać fajny efekt matowej twarzy :)

Podsumowując te siedem miesięcy (zleciało jak dwa!) - poleciłabym tę kurację każdemu, kto by mnie zapytał, czy warto. Mimo swoich sporych minusów. U mnie wyglądały one następująco:
- suchość oka (krople obok łóżka po przebudzeniu to mus!)
- suche, pękające usta (pomagał Carmex, Blistex i wazelina)
- bóle głowy (jedynie na początku kuracji i po późniejszym zwiększeniu dawki)
- krwawienia z nosa (po wysiłku, zmęczeniu lub alkoholu; żel nawilżający pomógł)
- bóle kręgosłupa - z nimi rzadko kiedy się rozstawałam, w pewnym momencie już nawet o tym nie myślałam (tak, da się zapomnieć o bolących plecach)
- słaba kondycja, szybkie zmęczenie, ogólny spadek nastroju
- wypadanie włosów pod koniec kuracji (Biotebal + Jantar dają radę)

Chyba o niczym nie zapomniałam... Może to wydawać się przerażające, jednak z każdą z tych przeciwności byłam sobie w stanie w większym lub mniejszym stopniu poradzić (no, prawie).

Na pewno nie jest to wyjście dla słabych osób, które panikują i "umierają", kiedy łapie je lekki ból, bo w tym okresie w zasadzie każdego dnia coś dolega. Trzeba się więc liczyć z niektórymi dolegliwościami, zrezygnować z niektórych rzeczy, czasem zacisnąć zęby w pracy czy szkole i nie dać po sobie poznać. Ale kiedy odstawiasz lek, wraca ekstra humor, ustępują bóle i suchość - osiągasz swój cel i wiesz, że było warto. To tak jak z postanowieniem diety i ćwiczeń, najgorsze początki a potem jest tylko lepiej i trwałe efekty widoczne gołym okiem! :)

Niedawno zaczęłam nową pracę. Kiedy pokazałam koleżankom z biura jak wyglądałam nieco ponad pół roku temu - szok, nie mogły uwierzyć. Ten lek czyni cuda. Byle nie było nawrotu.

Chciałabym na koniec podzielić się kilkoma zdjęciami porównującymi stan cery sprzed i po kuracji. Najpierw oczywiście przed, moment kryzysu, motywacja do działania.

Prawa, gorsza strona:


Czoło:
Lewa, lepsza strona:

Na dzień dzisiejszy wygląda to następująco (komentarz pozostawiam Wam).
Lewa, ładniejsza strona:

                                                   
                                                      Prawa, gorsza strona:
                                                   
                                                      ZADOWOLONA BUZIA :-)

Dziękuję za poświęcony czas, w razie pytań - pisz śmiało!

POWODZENIA :-)

wtorek, 12 stycznia 2016

Dwa miesiące za mną :-)

Witam ponownie!


Nie pisałam od dawien dawna, miało być regularnie ;-). Nie będę się usprawiedliwiać, powiem tylko, że nastał trochę zakręcony czas w moim życiu. Jestem w trakcie trzeciego miesiąca kuracji Aknenorminem (zaczęłam trzecie opakowanie). Moja dawka podczas dwóch pierwszych opakowań było to 40mg, na ostatniej wizycie została zwiększona do 50mg - rano 20+10 i wieczorem 20 :-). Zdaje się, że organizm oszczędza mi większość skutków ubocznych opisanych w ulotce. Skóra pozostaje matowa cały dzień, co do tej pory było dla mnie abstrakcją. Z tych najmniej fajnych rzeczy to fakt, że przez półtora miesiąca miałam solidny wysyp - zmiany ropne o extra rozmiarach, odstające od skóry... Trochę przez ten czas dostałam "po głowie" psychicznie, bo jestem z natury wrażliwcem i na punkcie swojej twarzy od zawsze miałam świra. Kilka weekendów przesiedziałam więc w domu, nie miałam ochoty nikomu się w takim stanie pokazywać. Starałam się jednak nie myśleć tylko pesymistycznie; powtarzałam sobie, że to chwilowe, a perspektywa tego, co nadejdzie kiedy wysyp minie dawała mi anielską cierpliwość.





Złoty środek ;-)
Jako, że pracuję z klientami, dostawałam "złote rady" jak pozbyć się owego problemu... Najtrafniejsza z nich to - uwaga, uwaga - "Przekroić zielone jabłko i przyłożyć na te brodawki, potem to jabłko zakopać w ziemi i po miesiącu nie będzie śladu!" ;D Pozwólcie, że komentarz zostawię Wam... Całe szczęście, najgorsze co widoczne gołym okiem mam już za sobą. Od dwóch tygodni prawie nic nie wyskoczyło, cera jest ładna, co nie znaczy oczywiście idealna. Zaskórniki (jeszcze) siedzą, śladów pełno, jednak powoli zaczynają blednąć. Co do pozostałych skutków ubocznych, to naturalnie wysusz ust i kącików, suche włosy (to akurat pozytywny skutek - szybciej rosną i są bardziej lśniące, myję 2x w tygodniu), suchość oczu (rano, żeby móc je otworzyć nie obejdzie się bez kropelek) i sucha śluzówka nosa, co chyba przysparza najwięcej kłopotu, mocniejsze dmuchnięcie w chusteczkę i zaczyna kapać krew.

Ku przestrodze!
Może ktoś z Was zastanawiał się nad kwestią picia alkoholu podczas kuracji. Nie powiem, że nie zdarzyło mi się parę razy wypić piwka. Jednak w Święta miałam rodzinną imprezę i po spożyciu większej ilości miałam mocny krwotok z nosa, co bardzo mnie zaniepokoiło. Trwał dość długo, bo ok. 10 minut i był wyjątkowo intensywny. Przysporzyło mi to niemało stresu, więc mam swoją nauczkę i nie będę już szaleć w tej kwestii, tym bardziej teraz, kiedy mam zwiększoną dawkę. No i najważniejsze - to, jakie męczarnie trzeba przechodzić gdy nadchodzi kac - nie polecam nikomu. Mnie osobiście towarzyszyło uczucie mega kaca nie przez parę godzin, jak to zazwyczaj bywa, a przez 3 DNI! 3 bite dni chodziłam chora, a to dlatego, że podczas kuracji metabolizm alkoholu jest strasznie spowolniony. Never again :-P

Na zdjęciu po lewej stronie stan mojej skóry niedługo przed świętami i po prawej parę dni temu. Uwierzcie, że to co zostało to w 90% ślady. Teraz pozostało czekać tylko aż zbledną i będzie pięknie.



A tak prezentowała się i prezentuje obecnie ładniejsza, lewa strona:





Jak widać, pierwsze efekty już są. I mogę śmiało stwierdzić, że już na ten moment są dla mnie zadowalające...a przecież to dopiero 2 miesiące! Kiedy jest kiepsko, perspektywa życia bez trądziku jest wręcz nie do wyobrażenia, ale kiedy te marzenia powoli stają się rzeczywistością, życie staje się o wiele piękniejsze. Wzrasta pewność siebie, samoocena, otwartość na kontakty z innymi. Nagle stajesz się lepszą wersją siebie. Ja bynajmniej, w końcu zaczynam czerpać z życia garściami! Dziękuję za dotrwanie do końca postu. Zapraszam do pozostawienia paru słów. Do usłyszenia! :-)

poniedziałek, 16 listopada 2015

Wrażenia z pierwszych dwóch tygodni + przygotowania do kuracji

Chciałabym podzielić się z Wami kilkoma informacjami. Po pierwsze - parę słów na temat tego, jak do tej pory przebiega moja kuracja izotretynoiną i co zdążyłam już zaobserwować. W drugiej części posta opiszę jak wyglądały moje przygotowania do rozpoczęcia kuracji.

Nie taki diabeł straszny... :)
W piątek minęły dwa tygodnie odkąd ''łykam'' Aknemycin. Leci ten czas bardzo szybko. Jak do tej pory odnoszę wrażenie, że lek dopiero zaczyna się rozkręcać (to ta bardziej optymistyczna wersja :D), albo mnie trochę oszczędza. Co do skutków ubocznych - przez pierwszych kilka dni z rana czułam lekki ból głowy, ale mijał po krótkim czasie. Po ok. tygodniu troszkę zaczęły pierzchnąć usta, ale maltretuję je 5-cioma różnego rodzaju pomadkami, żeby nie doprowadzić do przesuszenia i o dziwo, mimo, że bardzo szybko wpijają pomadki, są gładkie. Parę dni temu przy wydmuchiwaniu nosa w chusteczkę miałam krwotok z nosa. Czytałam wcześniej, że pojawia się u dość wielu pacjentów, więc nie ma się czego bać. Od tej pory jest spokój. Obecnie mnie wysypało, szczególnie w okolicy ust mam kilka dużych, straszących wulkanów, ale skóra podczas kuracji jest wyjątkowo wrażliwa i wyciskanie zostawia szpetne ślady, trzeba więc się powstrzymać i starym nawykom powiedzieć NIE :) Skóra zaczyna powoli wysychać i swędzieć, no i oczy z rana są suche. Dwa razy miałam przez dobrych parę godzin soczewki i absolutnie nic się nie działo. Mam zawsze przy łóżku zestaw ratunkowy krople do oczu + pomadka + chusteczki :). Zdarzyło mi się wypić "lampkę" w ostatni weekend nie omijając dziennej dawki leku i również nie zauważyłam żadnych niepokojących zmian. 
Podsumowując, pierwsze dwa tygodnie minęły dość łagodnie, nie wykluczając mnie z codziennych obowiązków ani przyjemności ;) Dołączam fotkę mojego wysypu na policzkach, bo tu głównie wystąpił, z lewego i prawego profilu. Chciałabym się jeszcze podzielić z Wami ciekawym spostrzeżeniem. To dość interesujące zjawisko z tą prawą stroną; od zawsze mój trądzik był bardziej nasilony właśnie po tej stronie, moje prawe oko ma większą wadę wzroku, jeśli mam anginę to powiększony jest jedynie prawy migdał, prawą pierś mam nieco mniejszą od lewej, mam problem z prawym kolanem i jestem leworęczna.. Jakby prawa strona mojego ciała była...słabsza. Przypadek? Czy spotkał się ktoś z Was z podobnym zjawiskiem?






"Hope for the best, prepare for the worst"
Z racji teratogenności izotretynoiny, powodującej ciężkie wady płodu, bardzo ważną rzeczą dla kobiety rozpoczynającej kurację jest dodatkowe zabezpieczenie przed zajściem w ewentualną ciążę. Kiedy wspólnie z moją dermatolog zdecydowałyśmy o kuracji, stosowałam już drugi miesiąc wspomnianą we wcześniejszym poście Atywię - tabletki antykoncepcyjne. Zleciła mi kilka niezbędnych badań, w tym enzymy wątrobowe i za parę dni na kolejnej wizycie dostałam receptę. Moja dawka to 40mg dziennie. Oczywiście nie obyło się bez kosmetycznych zakupów. Podziękowałam kosmetykom na trądzik i do skóry mieszanej/tłustej, a ich miejsce zajęły te nawilżające i do skóry suchej/wrażliwej. Przedstawiam Wam moją drużynę (brak tylko balsamu do ciała).
1. Nawilżający krem do rąk Kolastyna, ok. 7zł
2. Uniwersalny olejek do tw. i ciała Bio-Oil, ok. 30zł
3. Płyn micelarny do skóry wrażliwej Mixa, ok. 25zł
4. Odżywczy krem do twarzy Bioderma Atoderm Nutritive, ok. 50zł
5. Emulsja nawilż. do twarzy i ciała Cetaphil, ok. 30zł
6. Emulsja micelarna do mycia twarzy Cetaphil, ok. 35zł
7. Balsam rumiankowy do ust Alterra, ok. 5zł
8. Regenerujący balsam do ust Blistex, ok. 7zł
9. Pomadka ochronna  z filtrem (od dermatologa)
10. Nawilżający balsam do ust Carmex (waniliowy), ok. 10zł
11. Nawilżające krople do oczu HialEye Free, ok. 20zł
12. Wazelina biała, Ziaja, ok. 3zł
13. Nawilżający żel do nosa Larimax, ok. 15zł

Jeśli macie jakieś swoje sprawdzone kosmetyki, które pomogły/pomagają podczas przesuszu, piszcie śmiało a chętnie je wyprobuję! W kolejnym poście zamelduję moje obserwacje po pierwszym miesiącu kuracji i dam znać jak wyszły wyniki badań (chyba, że w międzyczasie zdarzy się coś, co warto będzie opisać). Bardzo dziękuję, że wytrwaliście do końca tego wpisu. Zapraszam do komentowania i pozdrawiam serdecznie ;)

piątek, 6 listopada 2015

Dlaczego izotretynoina? Moja niekrótka historia.

Cześć Wam! :)

Wdrożenie
Zastanawiałam się dość długo, czy zacząć prowadzić blog...no i stało się ;). Może na początek parę słów o mnie i o historii kuracji. Mam 24 lata, od półtora roku jestem mężatką ;) Trądzik u mnie pojawił się w gimnazjum. Początkowo nie wprowadziłam szczególnej pielęgnacji swojej skóry, a nawet nieszczególnie o nią dbałam. Wynikało to niekoniecznie z lenistwa, ale bardziej (o zgrozo!) z niewiedzy w tym temacie.. Powtarzano mi, że samo przejdzie, że to w tym wieku normalne...nie przeszło. W liceum odwiedziłam dermatologa, wspomagałam się wachlarzem maści, płynów, żelów i kremów, z mniejszym lub większym skutkiem. Poszerzyłam swoją wiedzę z zakresu pielęgnacji skóry trądzikowej (w moim przypadku dodatkowo naczynkowej).

Karuzela
Potrzebna była mi antykoncepcja, więc w międzyczasie zaczęłam stosować plastry Evra. Efekt na cerze - wow! Jednak po paru miesiącach odstawiłam Evrę z powodu okropnych, przerastających mnie i moje otoczenie wahań nastrojów. Mojej cerze bardzo nie spodobało się odstawienie hormonów, przyszedł sowity wysyp. Po niedługim czasie ginekolog zalecił mi mniej inwazyjną metodę antykoncepcji - krążek Nuvaring. I on się nie sprawdził. W związku z faktem, że żaden organizm nie lubi karuzeli hormonalnej, odbiło się to na mojej twarzy dość szpetnie. Przyszedł czas na antybiotyk (Tetralysal). Chwilowo była poprawa i w ważnym dla mnie momencie w życiu (obrona, ślub) efekt był zadowalający. Na zbliżeniu filmu jednak nie dało się wszystkiego zakryć nawet profesjonalnym make-up'em :( 

Rewolucja
Antybiotyk pożegnałam i postanowiłam dać mojemu - już dość strutemu organizmowi - odpocząć dłuższy czas od hormonów i leków na trądzik. Zafundowałam cerze peeling chemiczny i oczyszczanie, zaczęłam stosować kwas azelainowy (Acnederm) i wzięłam problem od innej strony (wszystkiego trzeba spróbować w życiu ;)), czyli zdrowszego trybu życia. Odstawiłam śmieciowe jedzenie, słodycze, chwilowo nawet gluten, oraz regularnie ćwiczyłam. Ku mojemu zdziwieniu, efekt był odwrotny do zamierzonego (być może było to też związane ze stresem, czy zmianą otoczenia). Nagła rewolucja na mojej twarzy doprowadziła mnie do unikania spotkań, zaszywania w domu i regularnych stanów depresyjnych. Na szczęście mam taką pracę, gdzie owszem, kontakt z klientem jest, ale nie wystawiam się na widok publiczny. W innym przypadku w tym okresie niewątpliwie całkowicie wykluczyłabym się ze społeczeństwa. Dołączam zdjęcie stanu mojej twarzy w tym okresie (wiosna 2015). Gorszego stanu moja cera od tamtego momentu nie zaznała - odpukać :)

U kresu
Zdesperowana, zmieniłam dermatologa, który towarzyszy mi do dziś. To osoba znana i poważana w miejscu, gdzie mieszkam, czyli w Trójmieście. Wybiła mi z głowy przekonanie, że radykalną zmianą diety pozbędę się problemu, jakim jest trądzik osoby dorosłej (ok, zdrowe odżywianie zawsze jest lepsze, niż fast foody i słodycze i może oszczędzić cerę), jednak żadna zmiana diety nie zwalczy łojotoku, zatkanych porów i nie zminimalizuje pracy gruczołów podskórnych. Zrobiła dokładny wywiad, obejrzała mnie i przepisała szereg badań, w tym hormony, żeby wykluczyć inne możliwe przyczyny trądziku. Co prawda moja prolaktyna była dość znacznie podwyższona, musiałam więc zrobić po jakimś czasie drugie badanie z obciążeniem - wszystko wyszło w normie. Prolaktyna lubi skakać w stresie. Po obejrzeniu wyników zaproponowała kurację izotretynoiną, którą poprzedziła konieczność stosowania antykoncepcji hormonalnej. Stosuję tabletki Atywia (jak zapewne wiecie, retinoidy są teratogenne - powodują wielkie wady u płodu). Oto stan mojej skóry przed rozpoczęciem kuracji.

Jest lepiej, niż na poprzednim zdjęciu, oczywiście z racji dzialania Atywii. Przyjmuję izotretynoinę doustną, dokładnie Aknenormin, a DZIŚ mija równy tydzień kuracji...i w tym miejscu kończy się moja historia oraz mój pierwszy post na tym blogu. W kolejnym poście opiszę moje przygotowania do kuracji i pierwsze wrażenia.

Dziękuję za poświęcony czas i wytrwanie do końca <3 Zapraszam do komentowania!

Mary :)